poniedziałek, 12 stycznia 2015

#8 Ułamek sekundy

Jak to się dzieje, że w jednym momencie, ten milimetr szczęścia, który powiększa się z każdym dniem w duszy człowieka, którego ciągle spotykają nieszczęścia może po prostu zniknąć?
Nikt chyba nie zna odpowiedzi na to pytanie, a w szczególności nie Ona i nie ci, którym jest właśnie źle. Każda chwila jest ulotna, a szczęście to nawet nie jest chwila, to nawet nie jest ułamek sekundy...

Całe szczęście upłynęło w jednym momencie z Alicji, gdy tylko odebrała telefon od nieznanego numeru. Usłyszała w nim błagalny głos matki, która przekazuje jej wieść o śmierci je najbliższej, najważniejszej i najukochańszej osoby, która była dla niej jedynym wsparciem. 
Pomimo tego, że nie chciała rozmawiać ze swoją matką uległa, gdy usłyszała jej żałosne łkanie. 
Dziewczyna siedząc w samochodzie, spostrzegła nadchodzącego Kubę. Nie chciała, żeby ten zauważył jej łzy i zły stan otarła szybko twarz i pomasowała policzki. 
-Wszystko załatwione-odparł siadając na miejsce kierowcy.
Spojrzał na nią i dostrzegł łzr, spływającą z jej oka. 
-Alicjo wszystko wporządku?-zapytał z troską. Już chciała odpowiedzieć, ale nie powstrzymała się i po jej policzkach jeszcze bardziej zaczęły spływać łzy-hej mała, nie płacz, co się stało?
-Moja pzryjaciółka...-wyjąkała w płaczu-nie żyje..
I teraz na dobre załamała się i nie potrafiła opanować. Kuba szybko zabrał ną do mieszkania, położył do łóżka i zrobił gorącą czekoladę. Alicja jednak, jedyne co zrobiła to w płaczu u ropaczy zasnęła.

Nadszedł ranek, wszedł do sypialni, specjalnie dla niej przygotowanej. Rozejrzał się, łóżko było puste, śniadanie nie tknięte. Jego oczy były wypełnione strachem, nie wiedział co się z nią stało. Nagle zobaczył otwarte drzwi, które prowadziły na balkon. Wyszedł przez nie i zobaczył ją. Leżała zmarznięta, zapłakana, zmarnowana. Wziął ją w swoje ramiona, zaprowadził do swojego pokoju, owinął grubą puchową kołdrą i położył do łóżka. Przytulił ją, poczuł drżenie jej ciała. A ona, poczuła się bezpiecznie, jak nigdy dotąd. Wszystkie złe myśli i uczucia odeszły. 
-Nie możesz tak robić, robisz sobie krzywdę. Twoja przyjaciółka by tego nie chciała, z pewnością Cię kochała. Chciałaby, żebyś się z nią pożegnała i żyła dalej... szczęśliwie-powiedział i rozluźnił uścisk, wziął głęboki wdech-jeżeli zechcesz, pojadę z tobą, nie chcę zostawiać cię samej w tak złej sytuacji.
Wstał i już chciał wyjść, gdy pomiędzy łkaniem dziewczyny, w tej chwili tak bezbronnej, tak kruchej, usłyszał.
-Chcę, ale proszę zostań przy mnie, błagam..
-Nie musisz prosić ani błagać wystrczy, jedno słowo.
I w sekundę znalazł się obok niej, wtuliła się w niego i oparła głowę na jego klatce piersiowe. On się uśmiechnął.
-Nie powinieneś być w pracy?
-Mogę praciwać kiedy mam nabto ochotę, mała.
Chciała jeszcze coś dodać ale jej oczy się zakmnęły a umysł oddalił się do krainy Morfeusza. 

Nadszedł dzień pogrzebu. Alicja spoglądała w głąb lasu, przez który przejeżdzali. Widziała tam pustkę, taką jaką ostatnio czuła w sercu. Chociaż ostatnio, coś się zmieniło. Czuła coś dobrego w tym sercu, coś co zapelniało powoli tą pustkę. Kuba był dla niej taki dobry, taki wspaniałomyślny. Robił wszystko, żeby odgonić od niek źłe myśli, czy koszmary. Opiekował się nią, dbał o nią. Nie wiedziała dlaczego, zawsze dla każdego człowieka była nic nie znaczącym podmiotem. A on był dla niej taki inny. To było niesamowite. Ona też starała się zmienić, być dobrą i inną, lecz nigdy nie potrafiła tego dokonać. A Kuba wpływa na nią tak, że nic nie robiąc już jest całkowicie inna i lepsza niż kiedyś.
Wyjechali z lasu i Alicja zaczęła rozpoznawać znaną jaj nigdyś okolicę. Co prawda wiele się zmieniło, ale wiele rzeczy też było nietknięte. Zobaczyła zielony niewielki dom, w którym mieszkała jej najwspanialsza osoba na świecie, kazała Kubie zatrzymać się na przeciw niego. Wysiedi, chłopak złapał ją za rękę i poszli do domu. Gdy Alicja zobaczyła trumnę, do jej oczu napłynęły łzy, widząc to Kuba przyciągnął ja bliżej siebie. I rozglądając się zobaczył dwoje starszych ludzi, którzy szli w ich stronę. Alicja również się odwróciła i rozpoznała tą dwójkę, gdy do nich doszli.
-Matko, ojcze. Witajcie-powiedziała chłodnym tonem i odwróciła się do Kuby. Ten stał spoglądając raz na dziewczynę, raz na jej rodziców, przywitał się z nimi i wrócił wzrokiem do Alicji, która nie raczyła niczego mu w tej chwili wyjaśnić. Nawet tego nie oczekiwał, wiedział, że jest jej ciężko, nie chciał pogarszać jej stanu, rozumiał ją.

Po modlitwie i całej ceremonii Alicja wraz z Kubą, wrócili do samochodu już chcieli odjeżdżać, gdy drogę zagrodzili rodzicę Alicji.
-Córeczko błagam, wróć, porozmawiaj z nami-odparła kobieta.
-Jedź-powiedziała.-natychmiast!
Ale Kuba nie zareagował, wysiadł z samochodu i zaczął rozmawiać z jej rodzicami, była na niego wściekła, nie ruszyła się z samochodu i spokojnie zaczekała, aż ten wróci i będzie łaskaw zabrać ją do ich mieszkania.
-Spokonie mała, nie denerwuj się..-zaczał, gdy wrócił do samochodu-powiedziałem im tylko, żeby dali ci spokój.
-I mam wierzyć, że to jedno zdanje zajęło Ci dwadzieścia minut?-warknęłam 
-Musiałem ich uspokajać, że wszystko z tobą wporządku, że nic ci nie jest, świetnie sobie radzisz i tam dalej, nie bądź na mnie zła. Nie zrobiłem nic złego.
-Błagam, jedźmy już..
-Dobrze, już jedziemy ale po drodze zjedziemy w jedno miejsce, okey?-odparł, odpalając silnik i spoglądając na nią z uśmiechem.
-Rób co chcesz, byle żebyśmy jechali w stronę domu. 
-Oczywiście, mała.

niedziela, 4 stycznia 2015

#7 Bezpieczna wymówka

Obudziła się cała mokra. Starała się unormować swój oddech i pobudzone bicie serca. Spojrzała na zegarek, który leżał na stoliku obok łóżka, dochodziła godzina czwarta. Przypomniało jej się wszystko, dawno nie przeżyła takiego koszmaru.

-Witaj księżniczko-powiedział wysoki blondyn o zielonych oczach. Alicja stała bez ruchu, jej ciało opanował strach-nie spodziewałaś się mnie prawda kochanie?
-Co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś? Jak śmiesz w ogóle mnie nękać?-wydukała z oburzeniem, mieszanym ze strachem. 
-Daj spokój słonko, nie tęskniłaś za mną? Co jest z tobą? Myślisz, że uciekniesz od przeszłości. Myślisz, że uciekniesz ode mnie, ale wiesz co? Ja ci powiem co maleńka...
Przybliżył się do niej, pchnął nią o ścianę, która była za nią i objął jej drobną szyję rękami, nie pozwolił jej oddychać.
-Ode mnie nie da się uciec kotku..-wpił się w jej usta, rozluźnił uścisk i rozerwał jedną ręką koszulę, którą miała na sobie, gdy próbowała się w jakikolwiek sposób wyrwać z uścisku, on mocniej zaciskał ręce na jej szyi, co paraliżowało jej ciało.
-Zostaw mnie, Ty podły bydlaku!-krzyknęła, gdy zdołała złapać oddech, jak najgłośniej potrafiła. 
-To był błąd suko!-warknął i pociągając ją za włosy, pchnął na ziemię-próbuj dalej, tutaj i tak Ci nikt nie pomoże maleńka...
-Ratunku!-krzyczała z całych sił, nagle dostrzegła niewyraźną sylwetkę, która podążała w ich stronę.
-Hahaha jesteś moja suko, zapamiętaj! Jeżeli ja nie mogę cię mieć, to nikt inny też nie może!-rozdzielił jej nogi i już chciał dopierać się do jej spodni, lecz powstrzymał go przeszywający ból głowy. Ktoś go uderzył, czymś twardym. Alicja poczuła tylko jak tajemnicza osoba podchodzi do niej i bierze ją w ramiona. Widziała tylko niewyraźne światła z ulicy i odpłynęła. 

Zobaczyła gdzie jest, to zdecydowanie nie było jej mieszkanie, spała na dużym białym łóżku. Na stoliku obok leżał kubek z wodą. Nie potrafiła sobie przypomnieć więcej niż to co zobaczyła we śnie. Wstała, cała obolałą, spojrzała  lustro, które wisiało na ścianie, na przeciwko łóżka i doznała szoku. Cała była posiniaczona i na wielu fragmentach ciała miała blizny, nie zagojone. 
Wyszła w panice z pokoju, w którym się znajdowała, a do oczy napłynęły jej łzy.
Zobaczyła jak w salonie siedzi Kuba, już wiedziała gdzie jest. Chłopak opierał łokcie o kolana, wyglądał na bardzo załamanego. Na fotelu leżała bluza i para spodni, to nie były jej rzeczy ale innych nie dostrzegła. 
-Wstałaś..
-Tak, proszę powiedz mi co się wczoraj stało, błagam-z jej oczu upłynęło kilka łez, a jej głos się załamał.
-Wyszłaś, bo chciałaś wrócić do niejakiej Dominiki, żeby się nie martwiła o ciebie, sam byłem przerażony, że poszłaś tak późno w nocy sama przez tak wielkie i niebezpieczne miasto, więc postanowiłem cię dogonić i odprowadzić, niestety się trochę spóźniłem, na szczęście nie zrobił ci nic gorszego, kto to był Alicjo? Nie jesteś bezpieczna, ten gość to jakiś psychopata. Martwię się o ciebie! 
-To był, mój były narzeczony..-zaczęła i przetarła łzy, które spływały po jej nieco zabrudzonych policzkach-byliśmy parą przez dwa lata, postanowiłam się wyprowadzić i on chciał to zrobić razem ze mną, mieliśmy zacząć żyć od nowa. Jednak, gdy tylko się zaręczyliśmy, wszystko się zmieniło, zaczął mnie bić, zabraniał mi wychodzić z domu, gwałcił mnie, gdy nie chciałam się z nim kochać... 
-Alicjo..-mężczyzna chciał ją objąć ale nie pozwoliła mu na to.
-Nie mogłam dłużej tego wytrzymać, zerwałam z nim, zakończyłam to wszystko i właśnie wtedy zaczęło się to piekło. Nękał mnie, śledził, nie dawał mi żyć, wysyłał pogróżki, dzwonił do mnie kilka razy na godzinę, gdy zmieniłam numer od razu zdobywał mój nowy... Wyprowadziłam się a raczej uciekłam stamtąd, zmieniłam imię i nazwisko, numer, dosłownie wszystko. Było dobrze przez ostatnie półtorej roku, aż do teraz..
Dziewczyna przytuliła się do towarzysza i starała się ukryć płacz. On ją objął, poczuła się bezpiecznie, jak nigdy dotąd. 
-Przy mnie nic ci nie grozi, obiecuję-powiedział jakby sam do siebie i dokończył-zrobię wszystko abyś była bezpieczna.
Pocałował ją w czubek głowy. 
-Nie, to nie są żarty, nikt mi nie pomoże.. Nie chce mieć powtórki z przed kilku lat, nie chcę cię w to wpędzać, ja muszę wracać, proszę nie kontaktuj się ze mną więcej..
-Nie pozwolę ci na to-podniósł ton głosu i objął ją mocniej, jej ciało się rozluźniło, nie mogła zrozumieć co się z nią dzieje, chciała już iść ale nie mogła, to było silniejsze od niej. 
-Ale..-chciała dokończyć ale gdy usłyszała siedź cicho i nie sprzeczaj się ze mną, które szepnął jej do ucha i poczuła jego ciepły oddech na swojej szyi przeszły ją ciarki i nie wiedziała już właściwie co chciała powiedzieć.
-Idź pod prysznic i ubierz się, pojedziemy po twoje rzeczy, nie możesz tam teraz mieszkać, więc rozgościsz się u mnie-powiedział z triumfem na twarzy, nie zadowoliło jej to ale widziała, że miał rację. Wolała nie ryzykować swojego życia po raz kolejny. Posłuchała go i powędrowała do łazienki a po dwudziestu minutach siedziała już w samochodzie Kuby.
-Lepiej jak ja pójdę i ciebie nikt tam już nie zobaczy, poczekasz na mnie? Chyba nie masz nic przeciwko, twoja przyjaciółka pomoże mi, spakować twoje rzeczy.
Jej odpowiedzią było rytmiczne yhym, była zbyt zmęczona i nie wyspana, aby czemukolwiek zaprzeczyć.