Nikt chyba nie zna odpowiedzi na to pytanie, a w szczególności nie Ona i nie ci, którym jest właśnie źle. Każda chwila jest ulotna, a szczęście to nawet nie jest chwila, to nawet nie jest ułamek sekundy...
Całe szczęście upłynęło w jednym momencie z Alicji, gdy tylko odebrała telefon od nieznanego numeru. Usłyszała w nim błagalny głos matki, która przekazuje jej wieść o śmierci je najbliższej, najważniejszej i najukochańszej osoby, która była dla niej jedynym wsparciem.
Pomimo tego, że nie chciała rozmawiać ze swoją matką uległa, gdy usłyszała jej żałosne łkanie.
Dziewczyna siedząc w samochodzie, spostrzegła nadchodzącego Kubę. Nie chciała, żeby ten zauważył jej łzy i zły stan otarła szybko twarz i pomasowała policzki.
-Wszystko załatwione-odparł siadając na miejsce kierowcy.
Spojrzał na nią i dostrzegł łzr, spływającą z jej oka.
-Alicjo wszystko wporządku?-zapytał z troską. Już chciała odpowiedzieć, ale nie powstrzymała się i po jej policzkach jeszcze bardziej zaczęły spływać łzy-hej mała, nie płacz, co się stało?
-Moja pzryjaciółka...-wyjąkała w płaczu-nie żyje..
I teraz na dobre załamała się i nie potrafiła opanować. Kuba szybko zabrał ną do mieszkania, położył do łóżka i zrobił gorącą czekoladę. Alicja jednak, jedyne co zrobiła to w płaczu u ropaczy zasnęła.
Nadszedł ranek, wszedł do sypialni, specjalnie dla niej przygotowanej. Rozejrzał się, łóżko było puste, śniadanie nie tknięte. Jego oczy były wypełnione strachem, nie wiedział co się z nią stało. Nagle zobaczył otwarte drzwi, które prowadziły na balkon. Wyszedł przez nie i zobaczył ją. Leżała zmarznięta, zapłakana, zmarnowana. Wziął ją w swoje ramiona, zaprowadził do swojego pokoju, owinął grubą puchową kołdrą i położył do łóżka. Przytulił ją, poczuł drżenie jej ciała. A ona, poczuła się bezpiecznie, jak nigdy dotąd. Wszystkie złe myśli i uczucia odeszły.
-Nie możesz tak robić, robisz sobie krzywdę. Twoja przyjaciółka by tego nie chciała, z pewnością Cię kochała. Chciałaby, żebyś się z nią pożegnała i żyła dalej... szczęśliwie-powiedział i rozluźnił uścisk, wziął głęboki wdech-jeżeli zechcesz, pojadę z tobą, nie chcę zostawiać cię samej w tak złej sytuacji.
Wstał i już chciał wyjść, gdy pomiędzy łkaniem dziewczyny, w tej chwili tak bezbronnej, tak kruchej, usłyszał.
-Chcę, ale proszę zostań przy mnie, błagam..
-Nie musisz prosić ani błagać wystrczy, jedno słowo.
I w sekundę znalazł się obok niej, wtuliła się w niego i oparła głowę na jego klatce piersiowe. On się uśmiechnął.
-Nie powinieneś być w pracy?
-Mogę praciwać kiedy mam nabto ochotę, mała.
Chciała jeszcze coś dodać ale jej oczy się zakmnęły a umysł oddalił się do krainy Morfeusza.
Nadszedł dzień pogrzebu. Alicja spoglądała w głąb lasu, przez który przejeżdzali. Widziała tam pustkę, taką jaką ostatnio czuła w sercu. Chociaż ostatnio, coś się zmieniło. Czuła coś dobrego w tym sercu, coś co zapelniało powoli tą pustkę. Kuba był dla niej taki dobry, taki wspaniałomyślny. Robił wszystko, żeby odgonić od niek źłe myśli, czy koszmary. Opiekował się nią, dbał o nią. Nie wiedziała dlaczego, zawsze dla każdego człowieka była nic nie znaczącym podmiotem. A on był dla niej taki inny. To było niesamowite. Ona też starała się zmienić, być dobrą i inną, lecz nigdy nie potrafiła tego dokonać. A Kuba wpływa na nią tak, że nic nie robiąc już jest całkowicie inna i lepsza niż kiedyś.
Wyjechali z lasu i Alicja zaczęła rozpoznawać znaną jaj nigdyś okolicę. Co prawda wiele się zmieniło, ale wiele rzeczy też było nietknięte. Zobaczyła zielony niewielki dom, w którym mieszkała jej najwspanialsza osoba na świecie, kazała Kubie zatrzymać się na przeciw niego. Wysiedi, chłopak złapał ją za rękę i poszli do domu. Gdy Alicja zobaczyła trumnę, do jej oczu napłynęły łzy, widząc to Kuba przyciągnął ja bliżej siebie. I rozglądając się zobaczył dwoje starszych ludzi, którzy szli w ich stronę. Alicja również się odwróciła i rozpoznała tą dwójkę, gdy do nich doszli.
-Matko, ojcze. Witajcie-powiedziała chłodnym tonem i odwróciła się do Kuby. Ten stał spoglądając raz na dziewczynę, raz na jej rodziców, przywitał się z nimi i wrócił wzrokiem do Alicji, która nie raczyła niczego mu w tej chwili wyjaśnić. Nawet tego nie oczekiwał, wiedział, że jest jej ciężko, nie chciał pogarszać jej stanu, rozumiał ją.
Po modlitwie i całej ceremonii Alicja wraz z Kubą, wrócili do samochodu już chcieli odjeżdżać, gdy drogę zagrodzili rodzicę Alicji.
-Córeczko błagam, wróć, porozmawiaj z nami-odparła kobieta.
-Jedź-powiedziała.-natychmiast!
Ale Kuba nie zareagował, wysiadł z samochodu i zaczął rozmawiać z jej rodzicami, była na niego wściekła, nie ruszyła się z samochodu i spokojnie zaczekała, aż ten wróci i będzie łaskaw zabrać ją do ich mieszkania.
-Spokonie mała, nie denerwuj się..-zaczał, gdy wrócił do samochodu-powiedziałem im tylko, żeby dali ci spokój.
-I mam wierzyć, że to jedno zdanje zajęło Ci dwadzieścia minut?-warknęłam
-Musiałem ich uspokajać, że wszystko z tobą wporządku, że nic ci nie jest, świetnie sobie radzisz i tam dalej, nie bądź na mnie zła. Nie zrobiłem nic złego.
-Błagam, jedźmy już..
-Dobrze, już jedziemy ale po drodze zjedziemy w jedno miejsce, okey?-odparł, odpalając silnik i spoglądając na nią z uśmiechem.
-Rób co chcesz, byle żebyśmy jechali w stronę domu.
-Oczywiście, mała.